Zbliża się Tłusty Czwartek i czas na jedzenie pączków. Oczywiście 99% społeczeństwa idzie na łatwiznę i kupuje pączki w sklepach, cukierniach i piekarniach. Ale żadne pączki nie smakują tak, jak zrobione własnoręcznie. Przepis, który zamieszczam poniżej, jest w zasadzie wzięty ze starej Kuchni Polskiej z moimi modyfikacjami. Pączki wychodzą pyszne! 

Kiedy 18 lat temu zaniosłem je dziewczynie, którą kochałem, od razu zgodziła się zostać moją żoną. I jest Nią do dzisiaj, a ja... robię Jej pączki, bo jeżeli coś przyniosło dobre rezultaty - trzeba to kontynuować. Smacznego!

PĄCZKI  DLA AGNIESZKI

 Składniki:

1 kg mąki szymanowskiej, 10 dkg drożdży, 15 dkg cukru, 450 ml mleka, 6 żółtek, 1 całe jajo, szczypta soli, 10 dkg masła (lub margaryny), 2 torebki cukru waniliowego, kieliszek (30 ml) spirytusu. (Mąka, cukier i jaja powinny mieć temperaturę pokojową)

1 – 1,5 kg smalcu lub frytury na bazie oleju palmowego.

10 dkg cukru pudru do posypywania, marmolada lub konfitury do nadziewania.

Sposób wykonania:

Żółtka i jajo ubijam w misce z prawie całym cukrem i cukrem waniliowym. Najlepiej mikserem na dużych obrotach ok. 5 minut. Z łyżką cukru rozcieram drożdże, dodaję połowę ciepłego mleka i dwie łyżki mąki. Wstawiam do piekarnika nagrzanego do 50 stopni C. W międzyczasie topię masło. Przesiewam mąkę do miski z koglem-moglem, wlewam resztę ciepłego mleka i dodaję szczyptę soli i spirytus. Mieszam wszystko mikserem. Po ok. 5 minutach dodaję wyrośnięty rozczyn i wyrabiam ciasto tak długo aż będzie odstawało od miski. Wtedy dodaję wystudzone roztopione masło i wyrabiam do połączenia składników. Ciasto rośnie w ciepłym miejscu ok. 30 - 45 minut zależnie od temperatury.

Po tym czasie odważam porcje ciasta po 4 lub 5 dkg. Ugniatam je w kształcie kuli i zostawiam do wyrośnięcia na papierze do pieczenia lub stolnicy posypanej lekko mąką. Po ok. 30 minutach można smażyć.

Temperaturę tłuszczu sprawdzam wrzucając do rondla plasterek ziemniaka – jeżeli wypłynie natychmiast, można smażyć. Smażę po 2 minuty na każdą stronę ale początkowo wrzucam jeden pączek „na próbę”. Wrzucam po cztery lub pięć pączków na raz, czas liczę od wrzucenia ostatniego. Smażę bez przykrycia. Są osoby, które nie lubią jasnych obrączek na pączku. Można temu zapobiec przyciskając pączki aby zanurzyły się całe po przewróceniu na drugą stronę, np. przykrywką.

Gotowe pączki wyciągam łyżką cedzakową i osączam na papierowym ręczniku. Potem posypuję cukrem-pudrem przez siteczko.

Marmoladę lub konfitury najlepiej „wciskać” po upieczeniu – smażenie z marmoladą jest ryzykowne.