Actum est de nobis - Z nami skończone…

 

 

Już Mistrzostwa Europy mamy z głowy. Stało się tak jak sądziłem, a teraz zaczęło się ogólnonarodowe rwanie włosów z głów. Zupełnie bez potrzeby. Przecież to jest tylko sport.

Gdy tak beznamiętnie przyjrzymy się piłce nożnej, to co widzimy? Widzimy prostokątny kawałek płaskiej ziemi porośnięty skoszoną trawą. Na niej porysowane są białe linie. Po przeciwnych stronach tej łąki stoją takie pałąki obciągnięte siatką. Po tej łące biega 21 facetów: dziesięciu w czerwonych koszulkach i czerwonych gaciach, dziesięciu w białych koszulkach i białych gaciach i jeden w czarnej koszulce i czarnych gaciach. W tych pałąkach stoi jeszcze po jednym, a jeszcze dwóch czarnych biega wzdłuż linii. Dookoła tej łąki stoją krzesełka w kształcie piramidy i jeden człowiek siedzi nad drugim. Ci na trawie nogami wydzierają sobie skórzany, kulisty worek wypełniony powietrzem i chcą go włożyć do pałąka, czerwoni do jednego, a biali do drugiego. A ten czarny biega między nimi z gwizdkiem, a od czasu do czasu pokazuje im takie kolorowe kartoniki. Czy jest w tym jakiś sens?

            Całe zamieszanie wokół sportu, bo przecież poza piłka nożną i inne dyscypliny wywołują emocje, np. rugby, futbol amerykański, koszykówka, jest wywołane sztucznie. Ponieważ nie mamy na razie żadnej wojny, rywalizujemy ze sobą w sporcie. W zamyśle miała to być szlachetna forma rywalizacji. Niestety, tak to już jest, że jak się człowiek za coś weźmie, to na pewno to spieprzy. Rywalizacja sportowa, która miała zapobiegać konfliktom, zaczyna je tworzyć. Eskalacja oskarżeń, pomówień, nawiązywania do bolesnych wydarzeń historycznych – taka była „pokojowa” atmosfera spotkania Rosji i Polski. Czasy „gdy gość wszedł w progi mego domu, włos mu z głowy spaść nie może” minęły chyba bezpowrotnie. To Polacy zaatakowali Rosjan, a potem we Wrocławiu – Czechów. To jest prawdziwa przegrana Polski! I to my, słynący z gościnności na całym świecie.

            Oczywiście, mogło być gorzej.

15 czerwca 1969 roku piłkarskie reprezentacje Salwadoru i Hondurasu (Ameryka Środkowa) rozegrały ze sobą mecz w ramach eliminacji do Mistrzostw Świata w Piłce Nożnej 1970. Tydzień wcześniej reprezentacje te rozegrały między sobą mecz w Tegucigalpie (stolica Hondurasu), w którym to Honduras wygrał 1:0. Przed meczem w San Salwador (stolica Salwadoru) piłkarzy przewieziono w wozach pancernych, a wokół boiska znajdowały się kordony żołnierzy z Gwardii Narodowej. Hotel, w którym znajdowali się piłkarze Hondurasu, został zdemolowany przez kibiców. W czasie odgrywania hymnu Hondurasu stadion wył i gwizdał, a zamiast flagi tego państwa na maszt wciągnięto brudną i podartą ścierkę. W meczu Salwador zwyciężył 3:0. Po meczu wybuchły zamieszki między kibicami Salwadoru i Hondurasu, na skutek których zginęły dwie osoby. Po tych wydarzeniach w Salwadorze miały miejsce masowe demonstracje przeciwko Hondurasowi. Potem Salwador i Honduras zerwały ze sobą stosunki dyplomatyczne, a kilka godzin później granica między nimi została zamknięta, co stanowiło początek wojny. Trwała co prawda tylko kilka dni, ale zginęło w niej ponad 3 tys. ludzi.

Jeszcze nam trochę do tego brakuje, ale już kilka elementów jest. Gwizdy w czasie odgrywania hymnu przeciwnika to już u nas norma i zamieszki przed i po meczu też. Przykre.

Szkoda, że przegraliśmy te mistrzostwa i to w takim marnym stylu. Dobrze chociaż, że Holendrzy dali plamę jeszcze większą. Ale to marna pociecha. Oni się podniosą, a my…

I nic nie dały te hektolitry piwa, tysiące butelek wódki i wina. I te flagi, szaliki, chusty, czapki, kufle, szklanki, kubki, zeszyty. Zarobili tylko producenci. I nic nie dały te zdarte gardła i to wzięte z gwiazd przeświadczenie, że w Europie nikt nam nie podskoczy. Cóż, Majowie ogłosili na 2012 rok koniec świata…

Gdybyśmy chociaż mieli sukcesy w jakichś innych dziedzinach… Np. Chiny są  w rankingu FIFA na 73 miejscu, RPA na 68, Kanada na 87, Arabia Saudyjska na 92, a Indie na 164. A co ma powiedzieć San Marino, miejsce 206? A chyba każdy chciałby być mieszkańcem San Marino.

I nic nie dało kibicowanie mojej rodziny z Zamłynia. Ale zdjęcie zostawiam, to przecież historia.