PO WAKACJACH

            Jednak jasnowidzenie nie jest moją najmocniejszą stroną. W wyborach do Parlamentu Europejskiego jednak zwyciężyła Platforma, PiS zajęła drugie miejsce, SLD trzecie, a Korwin dopiero czwarte. O dziwo załapało się nawet Polskie Stronnictwo Ludowe, które z ludowością nie ma już nic wspólnego. W dodatku nie przewidziałem, że moja strona internetowa zniknie na ponad dwa miesiące. Internet to potęga, niestety potęga wirtualna czyli widać coś czego nie ma lub odwrotnie. Moja strona gdzieś się zapodziała razem z serwerem (ukradli pewnie Rosjanie, bo teraz oni są wszystkiemu winni).

            A skoro już jesteśmy przy temacie, to mam żałosną satysfakcję, że jednak przewidziałem w tekście „Od Donu do Sanu” z 18 marca br. że niedługo Rosjanie nie będą od nas chcieli kupować płodów rolnych, sadowniczych i przetworów mlecznych. Wyzywanie Putina od najgorszych jest w tym przypadku (i w innych też) nie na miejscu. Miałem kiedyś podobną sytuację. Mój znajomy, który miał sklep spożywczy opowiadał  o mnie tyle brzydkich rzeczy, że gdyby połowa z nich była prawdą, powinienem resztę życia spędzić za kratkami lub przynajmniej być uznany za wroga publicznego. Opowiadał o mnie nie tylko w mojej miejscowości, także w innych i jeszcze napuszczał na mnie chłopaków z sąsiedniej wsi. Oczywiście przestałem u niego kupować i poszedłem do sklepu, gdzie właściciel był grzeczny, podawał rękę na powitanie i udzielał kredytu jak było trzeba.

            A Putin co? Obszczekujemy go po całej Europie, napuszczamy na niego różne kraje, obkładamy sankcjami, a on ma od nas kupować? A figę. Rosjanie dadzą sobie radę bez naszego jedzenia, które nawiasem mówiąc, nie jest najwyższej jakości. Chemiczne dodatki trują na potęgę, wędzić już nie można, a w jabłkach i warzywach jest tyle pierwiastków co w tablicy Mendelejewa. O tym co jest na powierzchni takiego owoca lepiej nie wspominać, ale skoro zacząłem… Wszystko opryskuje się co trzy, cztery dni środkami owadobójczymi i bakteriobójczymi. Dodatkowo owoce się nabłyszcza, żeby ładnie wyglądały, a pomidory  i paprykę zrywa się niedojrzałe i składa w specjalnych dojrzewalniach w atmosferze bogatej w dwutlenek węgla (trucizna!), o odpowiedniej temperaturze i wilgotności. Hoduję pomidory już ze 20 lat, a jeszcze nigdy nie udało mi się uzyskać 5-7 owoców na jednej gałązce o takiej samej wielkości i identycznej barwie, bo to jest niemożliwe. Kupujecie truciznę, w dodatku całkiem świadomie. Te makdonaldy, te kejefsi i te inne, co zastąpiły nam, rzekomo niehigieniczne bary mleczne, powinny być zamknięte i zrobił to Putin, chwała mu za to. Ale to Rosjanie będą zdrowsi, a my dalej będziemy się truć. Jak słyszę, że wycieczka szkolna ma w programie „wizytę” w MacDonaldzie, to mnie po prostu trzęsie. Nauczyciele prowadzą dzieci do miejsca, gdzie podają naszpikowane antybiotykami mięso ze smakowymi dodatkami. Te smakowe dodatki są następną grupą chemikalii, zresztą ściśle tajną. I nic dziwnego, z tymi dodatkami można nawet zjeść ze smakiem starą śmierdzącą skarpetkę lub krowie łajno. Oczywiście z zamkniętymi oczami.

            W dodatku wszędzie pięknie pachnie, bo wciąż rozpylane są substancje zapachowe, a to kolejna trucizna. Nawet w WC pachnie jak w różanym ogrodzie, a przecież od dezodorantu smród nie znika, tylko jest „przyduszany” silniejszymi aromatami. Jest nawet taka reklama, że rozpylają takie pachnące świństwo nad śmierdzącymi resztkami jedzenia, a ludzie wąchają z zasłoniętymi oczami i mówią, że są na łące czy w ogrodzie. Oczywiście udają, że nie wiedzą co wąchają, ale czego człowiek nie zrobi dla pieniędzy. A przecież smród to sygnał dla nas, że gdzieś w kącie gniją resztki jedzenia rzuconego tam przez dzieci i już mnożą się zagrażające naszemu życiu bakterie lub grzyby. Albo że na strychu zdechł kot. Smród dla naszego mieszkania to jak ból dla człowieka – uwaga coś się dzieje niedobrego! A my co? Smród? To dezodorantem go! Boli? To paracetamolem go! Jak słyszę w telewizorze, że zapalenie zatok można wyleczyć tymże właśnie, to ogarnia mnie złość. Miałem zapalenie zatok i dostawałem środki przeciwbólowe, które dały taki efekt, że ból się wciąż nasilał, więc środki przeciwbólowe dostawałem coraz silniejsze. Nie wiem jak by się to skończyło, gdyby do Jadowa nie przyszedł w końcu lekarz, który zastosował antybiotyk doxycyklinę. Chwała mu za to. Ale nie każdy może liczyć na szczęście, szczególnie jeśli wierzy reklamom.

            To jeszcze jedna trucizna, choć nie chemiczna.