BIEDNY NICOLAS!

 Zakładając stronę internetową chciałem za wszelka cenę uniknąć polityki. Niestety, polityka wciska się w nasze życie wszystkimi szparami i jak pogody, nie da się jej nie zauważyć. A przejść obok chyba nie wypada. Bo polityka jest tematem nr 1 (no, może jeszcze seriale, ale chyba już mniej niż kiedyś) przy grillach, na spotkaniach rodzinnych czyli chrzcinach, ślubach i stypach, w pociągach i wszędzie tam, gdzie spotka się co najmniej dwóch rodaków. W dodatku sympatia dla poszczególnych opcji politycznych nasila się wraz z ilością wypitego alkoholu. Chociaż są zapaleńcy, szczególnie po stronie Smoleńska, którzy mogą dyskutować żywiołowo nawet na trzeźwo. Są oni niesłusznie zaliczani do fanatyków, a w rzeczywistości należy im oddać głęboki pokłon, gdyż są to ludzie, którzy wierzą w to co mówią, a to nie jest takie pospolite. Ale teraz chcę odejść na trochę od polskiego podwórka…

Myślenie

- Baco, co robicie kiedy macie czas?

- Siedze i myśle.

- A gdy nie macie czasu?

- To ino siedze… 

Czym właściwie jest myślenie, tego nikt nie wie. Encyklopedie podają, że jest to ciągły proces poznawczy polegający na skojarzeniach i wnioskowaniu, operujący elementami pamięci jak symbole, pojęcia, frazy, obrazy i dźwięki. Chyba bym się z tym „procesem poznawczym” nie zgodził. Na ogół człowiek myśli o tym co już było, może dodaje jakieś elementy, ale w sumie myśl związana jest z tym co już człowiek przeżył. Nawet jeśli wybiega myślą naprzód, to to wybieganie jest związane z tym, co już się zdarzyło. Taką myślą jest planowanie przyszłości. Jeśli ja planuję, że w sobotę pojadę na działkę i posadzę kwiatki, to jest planowanie przyszłości, ale nie jest to rzecz nowa. Ja niczego nowego nie poznaję – to wszystko już było. Rok temu, dwa, dziesięć. Prędzej nazwałbym ten proces rozpoznawczym, gdyż człowiek poprzez myślenie rozpoznaje stare, przekształcając je w nowe.

 

         Encyklopedyczne definicje myślenia są trudne do zrozumienia, gdyż opierają się na terminach z dziedziny filozofii i psychologii, a co gorsze dotyczą ludzi o wybitnej inteligencji. Tymczasem szary, przeciętny homo sapiens nie ma z tym nic wspólnego. O zwykłych ludziach, myślących jak tu związać koniec z końcem, filozofia milczy, a nawet wręcz wstydzi się i nie porusza tego tematu.

         Nie ma co ukrywać, że na świecie są osoby wybitne. Trafiają się także w Polsce, choć raczej rzadko. Oni być może podlegają tym definicjom, może także wynalazcy, uczeni. Łączy się z tym umiejętność przewidywania przyszłości, obca niestety politykom, a powinno być odwrotnie. Na ogół nikt nie wie co będzie jutro i ma to swoje dobre strony. Wszelkiego rodzaju taroty, kabały i prognozowanie pogody, to jedno wielkie oszustwo.

         Na pewno procesy poznawcze dotyczą dzieci, ale też nie do końca, gdyż ta wiedza jest im przekazywana, a jeśli coś poznają, to metodą dotykową: zimne, gorące, mokre itp.

         Niewątpliwie mózg to skomplikowane urządzenie. Podobno nawet najmądrzejszy człowiek nie wykorzystuje nawet połowy swego mózgu. I nawet nie próbuje, bo nie wie jak. Po co mamy taki mózg, skoro nie mamy dostępu do jego połowy? Może trzeba znać login i hasło, panowie hakerzy, popracujcie nad tym, jak się włamać do nieaktywnej części naszego twardego dysku. A może potrzebny jest jakiś bodziec zewnętrzny, jakiś katalizator, enzym… Właśnie, pan Poniedzielski (człowiek wybitny) w jednym ze swych kabaretowych monologów mówił o alkoholu jako o enzymie zewnętrznym, który trzeba dostarczać organizmowi człowieka, by ten prawidłowo funkcjonował, a którego sam organizm nie wytwarza. Inne wytwarza, a tego – nie. Może został stracony w procesie ewolucji, bo czym można wytłumaczyć zejście małpy z drzewa i przekształcenie się w człowieka? Tylko zamroczeniem alkoholowym.

         I tu dochodzę do sedna mojego wywodu, bo takim bodźcem pobudzającym do bardziej syntetycznego myślenia tych aktywnych części mózgu jest kufelek piwa. A może pobudza ono do działania także te niewykorzystane dotąd rejony mózgu? Czy ktoś robił takie badania? Wątpię. Niestety część naszego społeczeństwa odnosi się do piwa wrogo lub co najmniej niechętnie. Jak można krytykować coś, czego się nie doświadczyło? Można samemu piwa nie lubić, ale zabraniać pić innym w imię jakichś wydumanych teorii? Że piwo szkodzi? W nadmiarze oczywiście tak, ale co to jest ten nadmiar? Każdy ma inną wrażliwość na zawarte w piwie składniki, a alkohol jest po prostu jednym z nich. Poza tym w piwie jest bogactwo witamin z grupy B, witamina E, A, C, PP, cukry (glukoza, fruktoza i sacharoza), białka – proteiny i aminokwasy, składniki mineralne: żelazo, fosfor, wapń, potas i magnez. W latach pięćdziesiątych ubiegłego stulecia lekarze zalecali kobietom w ciąży wypijanie jednej szklanki piwa dziennie ze względu na te wartości odżywcze.

         A dziś mądra pani prelegentka mówi dzieciom w szkole, że wypicie butelki piwa niszczy bezpowrotnie 10 000 neuronów w mózgu. Wspominałem już, że neurony to takie komórki połączone ze sobą i tworzące jakby sieć. Kiedy zaczynamy myśleć, między tymi komórkami przepływa podobno maleńki prąd elektryczny, im intensywniej myślimy tym prąd jest większy, a gdy myślimy o seksie wysiadają bezpieczniki. Otóż tych neuronów jest ok. 100 miliardów. Zakładając optymistycznie, że mężczyzna pije piwo przez 65 lat, musiałby wypijać dziennie 421,5 butelki piwa czyli ok. 210 litrów żeby sobie zniszczyć wszystkie neurony. A i to niekoniecznie, bo niektórzy uczeni określają liczbę neuronów na 300 do 500 miliardów.

         A jeden kufelek dziennie, toż to dawka dla dwóch kobiet w ciąży…