Ten tekst też jest trochę spóźniony.

Lipa

Kiedyś, gdy byłem prezesem Stowarzyszenia Miłośników Urli, za zebraniu zarządu doszło do wymiany poglądów między mną, a wiceprezesem, panem Stanisławem M. Pan Stanisław reprezentował pozostały zarząd, a ja siebie. Chodziło o kontrowersyjny zapis w statucie, który praktycznie wiązał mi ręce, gdyż nie mogłem napisać nawet jednego pisma bez zgody zarządu (zbierał się nieregularnie i przeważnie latem) i Naczelnika Gminy. Niby chodziło nam o to samo, o dobro naszej miejscowości, ale drogi do tego bardzo się różniły. Gdy wyszliśmy na chwilę na dwór, by ochłonąć, pan Roman M, człowiek rozsądny, skłonny do kompromisu, spytał: „widzicie to drzewo? Pan Mariusz widzi go z jednej strony, a my z drugiej. Z tamtej strony jest więcej kwiatów, a z tej liści. Widzimy to drzewo inaczej,  a przecież to jest to samo drzewo”. No tak, na tym polega demokracja i wolność, ale to był jeszcze PRL, a na zebraniach zwracano się do siebie: „towarzyszu”, (to też była UCHWAŁA zarządu!).

Z opóźnieniem zamieszczam moje dywagacje na temat EURO, a to ze względu na chorobę w rodzinie.

ŚWIĘTO (ПРАЗДНИК)

 

Znowu euforia ogarnęła kraj od Bałtyku po Tatry. Remis z Rosją (w walce bokserskiej byłby to remis ze wskazaniem na Polskę) jest odbierany jako zwycięstwo. A tymczasem sytuacja w naszej grupie jest taka, że Rosjanie nie mogą sobie pozwolić nawet na porażkę z Grecją jedną bramką, a my musimy wygrać z Czechami. Co ciekawe, w przypadku wygranej Grecji, przy remisie Polski z Czechami to oni awansują do ćwierćfinałów razem z Rosją. Wszystko jeszcze jest możliwe, nawet to, że Rosja pojedzie wcześnie do domu. I wtedy dopiero moglibyśmy ogłosić prawdziwe zwycięstwo. Nawet jeśli awansują Czechy i Grecja (to także jest możliwe!). A niektóre kobiety mówią, że piłka nożna jest nudna.