CYWILIZACJA
 
By czynić sobie ziemię poddaną,
Odgórnie w Biblii nam nakazano,
Więc świat wzięliśmy w swe ludzkie ręce –
Chcieliśmy lepiej... i mamy więcej.

Więcej wojen, więcej sporów,
Więcej krzyży i ugorów.
Coraz więcej prawd i tez,
Coraz więcej ludzkich łez.

Więcej łączy, więcej bajtów,
Coraz więcej kosmonautów,
Coraz więcej dżambo-dżetów,
Szopów i supermarketów.

Więcej banków, więcej kamer,
„Więcej płynu lej na plamę”,
Coraz więcej różnych krat...
Tak wygląda dzisiaj świat.

Coraz więcej wyższych sfer,
Coraz więcej zwykłych zer,
Choć pieniędzy coraz więcej -
Coraz częściej puste ręce.

Coraz szybciej, coraz trudniej,
Coraz chamiej, coraz ludniej
Coraz więcej zwykłej złości.
Za to – coraz mniej ludzkości...

Coraz więcej groźnych tonów,
Coraz więcej zabobonu,
Wszędzie cynizm i obłuda...
A miały być takie cuda!

Lecz jak uczą świata dzieje,
Kiedy kropla się przeleje,
Jak szeroki, piękny kraj
Jeszcze będzie u nas raj!

Jeszcze wczoraj było żółto na klonie...
A dziś zima już zaczyna straszyć,
Słońce już w mroźnej koronie,
I Księżyc w lodowej czaszy.

Popatrz, już spadły prawie wszystkie liście
Te, które dumne były jeszcze wczoraj,
Jeszcze niedawno paliły się ogniście,
A dziś... dziś i na nie przyszła pora.

Listopad – to chryzantemy i cmentarze,
I takie smutne zadumanie,
To dawno zapomniane twarze
I trwoga, co się z nami stanie.

Na grobach bliskich, wśród ukwieceń
Gdy noc zapada zaduszkowa
Migocą lampki, znicze i świece,
Próżno w ramiona głowę chować!

Zechcesz odsunąć myśl od siebie
I gwiazdy w niebie chcesz policzyć -
Te jasne światła, tam na niebie
To ognie zaduszkowych zniczy.

I nagle taka pustka wokół
Czujesz pospieszne serca bicie
I prawdę jak łzę smutku w oku,
Że z ludźmi łączy tylko życie.

Odwracasz smutne swoje oblicze...
Kończy się dzień listopadowy,
Na ziemi znicze, na niebie znicze...

A jutro... jutro będzie dzień nowy.