NIEŚMIERTELNOŚĆ

Już jesień. Liście spadły wszystkie prawie,
Złocą się i brązowią na zmrożonej trawie,
Płaczą i wzdychają, że już minął lipiec,
Czekają niecierpliwie, aż je śnieg przysypie...
Życie braci-liści już dobiega końca,
Lecz gdy dobrze popatrzą prosto w stronę słońca,
Oto jeden liść tam wysoko jeszcze zielenieje,
Chociaż śniegiem i mrozem wiatr północny wieje
On jeden został. Chociaż na jesieni
Liście z prochu powstałe wracają do ziemi
On, taki wiotki i słaby, a jednak się trzyma –
Jemu nie straszne wichry, nie straszna mu zima...
Szepczą płatki śniegu: patrzcie, jaki dzielny,
A on sam mówi sobie: jestem nieśmiertelny!
Już nie patrzy na ziemię, jemu więcej trzeba,
On patrzy prosto w górę, ku wyżynom nieba
I myśli jak to pięknie będzie, gdy na wiosnę
Będę jeszcze zieleńszy, i jeszcze urosnę.
Wszystkie młode listki będą mi podwładne,
Wszystkie brzydkie zniszczę – zostawię te ładne,
Będą mi się kłaniać, i z prawa, i lewa,
A ja będę spoglądał, ja, liść – władca drzewa!

Już słońce wiosenne! Już szpak na gałęzi,
A liść nieśmiertelny zajęczał, zarzęził...
Zatrzęsły nim dreszcze, posmutniał, osowiał
I z tego powodu okropnie zbrązowiał.
Gdy wietrzyk wiosenny leciutko go trącił,
Spadł prosto na ziemię skurczony ze złości...

..........................................................................

Tak zwykle się kończą sny o nieśmiertelności.