BIEDNY NICOLAS!

 Zakładając stronę internetową chciałem za wszelka cenę uniknąć polityki. Niestety, polityka wciska się w nasze życie wszystkimi szparami i jak pogody, nie da się jej nie zauważyć. A przejść obok chyba nie wypada. Bo polityka jest tematem nr 1 (no, może jeszcze seriale, ale chyba już mniej niż kiedyś) przy grillach, na spotkaniach rodzinnych czyli chrzcinach, ślubach i stypach, w pociągach i wszędzie tam, gdzie spotka się co najmniej dwóch rodaków. W dodatku sympatia dla poszczególnych opcji politycznych nasila się wraz z ilością wypitego alkoholu. Chociaż są zapaleńcy, szczególnie po stronie Smoleńska, którzy mogą dyskutować żywiołowo nawet na trzeźwo. Są oni niesłusznie zaliczani do fanatyków, a w rzeczywistości należy im oddać głęboki pokłon, gdyż są to ludzie, którzy wierzą w to co mówią, a to nie jest takie pospolite. Ale teraz chcę odejść na trochę od polskiego podwórka…

Biedny Nicolas!
Mam na myśli Nicolasa Sarkozy, jeszcze do niedawna prezydenta Francji. Ta demokracja, którą podobno wymyślili Grecy, jest ustrojem okrutnym. Z demokracją boryka się cały prawie świat,  a jej kwintesencją są wybory, w których może wziąć udział każdy dorosły człowiek. Dorosłość, nie wiadomo dlaczego, określona jest wiekiem. 18 lat i prztyk! Byłem dzieckiem – jestem dorosły! Z dnia na dzień! Mało tego, dwóch meneli spod budki z piwem ma dwa głosy,  a profesor uniwersytetu – jeden. Efekty widać gołym okiem.
Biedny Nicolas!
Jeszcze miesiąc temu równy największym władcom świata, obejmował Merkel, całował się  z Putinem. Dzisiaj jest tylko byłym prezydentem Francji i mężem Carli Bruni. Też nie wiadomo jak długo. Carla Bruni, Włoszka, modelka, podobno piosenkarka (nigdy nie słyszałem piosenki w jej wykonaniu), 12 lat od niego młodsza i 20 cm wyższa. Oceniają ją na mnóstwo romansów z mężczyznami z „szołbiznesu”, aktorami, piosenkarzami i ma dziecko z filozofem. Kiedyś takie kobiety określano jednoznacznie…
Sarkozy, z pierwszą żoną ma dwoje dzieci, z drugą żoną jedno i z Carlą też jedno. Poznali się gdy on był już prezydentem. Po kilku miesiącach wzięli ślub w królewskim stylu, w Pałacu Elizejskim. Ona miała darmową reklamę (wydała w czasie prezydentury dwie płyty), on – reprezentacyjną „pierwszą damę”.
A teraz klapa przez tę wstrętną demokrację. W dodatku prasa wyciąga teraz jakieś finansowe grzeszki prezydenckiej pary: tu parę milionów, tam parę… Jakieś romanse na boku (ona nigdy z jednym chłopem tak długo nie była).
Ale jeśli myślicie, że nowy prezydent Francji jest lepszy… Przez 20 lat żył „na kocią łapę” z Segolene Royal, kandydatką na prezydenta Francji z 2007 roku, która przegrała z Sarkozym  w drugiej turze wyborów. Rzucił ją jak przegrała, a ma z nią czworo dzieci. Teraz żyje w konkubinacie z dziennikarką młodszą od niego o 11 lat. Pierwsza dama Francji jest konkubiną. Chrześcijańskie korzenie Francji już całkowicie spróchniały. Już tylko krok do chwili, gdy pierwsze damy będą mężczyznami.
Jedno jest w tej sprawie pocieszające. Bez względu na rodzaj związku, prezydenci Francji dają narodowi dobry przykład w dziedzinie prokreacji.
Biedny Nicolas!
Sam sobie jest winien.